8.11.21

Prolog Początku Końca - Prolog

    Morze ludzi. Tyle można było powiedzieć na ten niezwykły widok. Szaty i suknie mieszające się w fale kolorów, uniesione głosy, które niczym woda odbijały się od otaczających polane skał. Wielkie góry między którymi ta niewielka dolina się mieściła, górowały nad obozami i czekającymi z niecierpliwością ludźmi. Rwące się do działania dzieciaki biegały wokoło licząc potajemnie, że w przyszłości będą mogły wziąć udział w wydarzeniu, do którego niedługo miało dojść. Wielki okrąg zaznaczony wyraźnie runicznymi literami okalający niewielkie jezioro, obstawiony był gęsto żołnierzami, gdzie każdy trzymał przy sobie ostrą broń. Nikt kto nie był przeznaczony do zadania nie miał prawda przekroczyć kręgu i ich priorytetem było pilnować aby tak właśnie pozostało.
    Słońce powoli zaczęło chylić się ku szczytom, a ludność zebrana ustawiać się na miejscach. Niewielka ścieżka pomiędzy tym tłumem  przeznaczona była dla specjalnej osobliwości. Zagrały trąby, zadudniły bębny i świat nagle ucichł. Wyznaczoną drogą kroczył już Najwyższy Mag. Młodzież, która przybyła na uroczystość z rodzicami zaglądała na staruszka z ciekawością. Jego siwa broda pobłyskiwała w resztkach światła słonecznego, a bystre zielone oczy ubrane zostały w grube okulary, w kształcie okręgów. Jego szata składała się z białej koszuli, długich czarnych spodni, na wzór nam dzisiaj znanych dzwonów oraz szaty, której purpura była tak jasna, że prawie wbijała się w róż i delikatnie dotykała ziemi. Do tego ten stereotypowy, zakończony szpicem kapelusz, przeciągnięty u nasady czarną wstęgą. Można by powiedzieć, że Mag został wyciągnięty z baśni i nikt nie byłby w stanie zaprzeczyć. Tuż za nim żwawym krokiem kroczyło dwóch młodzieńców w podobnym wieku. Ich stroje jednak nie były aż tak wystawowe. Białe koszule, delikatnie granatowe spodnie oraz peleryny w kolorze błękitu, przypięte dwiema srebrnymi broszkami. Tylko jeden z nich, wyższy, o blond włosach i zagubionych brązowych oczach miał dodatkowo podobny do Maga kapelusz, jednak jego wstążka była niebieska. Drugi natomiast, niski i przy kości swojego jeszcze nie otrzymał. Tłum doskonale wiedział, że te dwa młodziki to uczniowie Najwyższego, a jeden z nich w przyszłości otrzyma jego miejsce. Wielu kłóciło się czy to będzie Szafir, którego głowę przyozdabiał już atut maga (aka kapelutek) czy Ursus, grubiutki chłopak przypominający z twarzy wiewiórkę.
    Oczywiście to nie był koniec pochodu. W następnych liniach szły osoby istotne. Królowie z żonami, księżniczki i książęta, pierwsze damy i najwyżsi wojownicy, zwani Herosami. Kiedy wszyscy zostali odpowiednio usadzeni Najwyższy wraz z dwójką swoich uczniów przeszedł przez runiczny krąg stając na brzegu jeziora. Chwilę przyglądał się błyszczącej wodzie aby następnie unieść rękę. Gwar ekscytacji jaki zapanował podczas tej małej parady ucichł momentalnie. Starzec odwrócił się twarzą do tłumu mierząc wszystkich, których mógł swoimi zielonymi ślepiami.
        —Powitanie moi drodzy.— zaczął, a jego chropowaty głos grzecznie odbił się echem docierając do wszystkich zakątków doliny.— Jak wszyscy wiecie lub może nie, zebraliśmy się tu dzisiaj aby rozpocząć inicjację. Zdarzenie zaiste niezwykłe. Tafla tego jeziora, jeziora Cejanud, jest niezwykłym miejscem. Każdy kto w nie spojrzy zobaczy odbicie swojej duszy, dobra i zła w niej skrytego i przede wszystkim jej prawdziwą formę. Jednak wpadnięcie w jej wody jest niezwykle niebezpieczne. — wygłosił typową przemowę, którą wszyscy znali już na pamięć. — Zebraliśmy się tu. Zebraliśmy się tu…— zamyślenie padło na jego twarz. Jego uczniowie spojrzeli po sobie.
        —Egzamin.— wiewórowaty nastolatek szepnął cichutko to słowo delikatnie nachylając się do Mistrza.
        —A tak! EGZAMIN! — starzec uniósł palec. — Egzamin na herosa i maga.
Tłum zahuczał z radością. Mag ponownie uciszył wszystkich ręką.
        —Jak co roku, każdy kto przejdzie przez egzamin spojrzy w odmęty jeziora, a teraz czas przeczytać formułki czyż nie?
Starzec powoli wyjął zza pazuchy małą książeczkę. Poprawił okulary na nosie i otworzył ją na jednej ze stron przybliżając ją do swojej twarzy. Odchrząknął, wziął wdech i wydech i z ociąganiem przełożył kartkę mamrocząc „że to nie ta strona” i  „żeby szlak trafił jego wzrok”. Potem znowu odchrząknął i wyniosłym tonem zaczął opowieść.

Kiedy świat stał w ogniach i płomieniach
Ludzie umierali w smutkach i cierpieniach
Nie istniała jasność czy szczodrość
Miłość czy dobroć
Z jeziora, z najgłębszej wody
Pośród…

Zatrzymał się poprawiając okulary ponownie. Zamlaskał i skrzywił się.

Pośród niepogody
Wydobył się błysk, huk i strzał
I kto stał ten widział
Jak ponad świat wnosi się smok
Zionie światłem, przegania mrok
Ten sam, którego potomkowie
Krew mają w sobie królowie
Ten sam który ofiarował moce
Herosom jako w walce pomoce
I ten który zamienił się w góry
Okalające jezioro i przecinające chmury

    Zamilkł i odłożył książeczkę. Ta sama śpiewka, niewyraźny tekst i improwizacyjne tłumaczenie tego co zostało napisane runicznym tekstem, którego prawie nikt nie umiał właściwie odczytać. Dlatego cały ten wierszowany tekst brzmiał jak poemat napisany przez dziecko z losowo dobranymi rymami.
        —Rozpocznijmy więc egzaminy. — mag machnął ręką. — Pierwszy to magowie. W dwa dni o wschodzie słońca. — zapowiedział kierując się do wyjścia. Jego uczniowie popędzili za nim. 



1 komentarz:

  1. Postaci jak na razie nie mają za wiele charakteru, ale sam projekt świata jest bardzo intrygujący i aż chcę się dowiedzieć o nim więcej :3 Od niemal początku zainteresował mnie sposób działania tego świata, jego system i kultura, nawet jeśli właściwie nie było tego sporo w tej części. Jak zwykle sposób opowiadania miodzio, chociaż jakoś mam wrażenie, że mocno bezpośredni, trochę aż za bardzo. Co nie oznacza, że zły <3 I fajne powiązania między tamtym światem, a naszym, ciekawe i zabawne. Aspekt zmyślonego tłumaczenia też interesujący xD

    OdpowiedzUsuń